Jeśli jesteś właścicielem tej strony, możesz wyłączyć reklamę poniżej zmieniając pakiet na PRO lub VIP w panelu naszego hostingu już od 4zł!
Strony WWWSerwery VPSDomenyHostingDarmowy Hosting CBA.pl
 
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło

ZAMACH STULECIA część II
PAPIEŻ MUSI ZGINĄĆ




W kwietniu 2006 r. katowicki pion śledczy IPN wszczął śledztwo w sprawie zamachu na życie Jana Pawła II. Jego najważniejszym celem było ustalenie okoliczności przygotowania do zamachu, szczegółowe opisanie przebiegu oraz ujawnienie działań dezinformacyjnych, podjętych w latach 80. ub. wieku. Prowadzi je Michał Skwara, prokurator IPN, który zgromadził już wiele tomów dokumentów w tej sprawie, głównie włoskich. Wśród nich wyjątkowe znaczenie mają wyjaśnienia Mehmeta Ali Agcy (dalej Agca), niedoszłego zabójcy Jana Pawła II, składane przed włoskimi sędziami od grudnia 1981 r. do wiosny 1985 r. Żadna ich część nigdy nie była publikowana, znane są tylko z omówień na sali sądowej. Nie mieli do nich dostępu nawet autorzy najgłośniejszych książek na temat zamachu – Paul B. Henze, Nigel West czy Claire Sterling.
Wybrane dokumenty, które znajdują się w IPN, zostaną wydane w książce, która – mam nadzieję – będzie miała premierę 13 maja br., w 30. rocznicę zamachu na papieża. Ponieważ od pewnego czasu jako ekspert pomagałem w prowadzeniu tego śledztwa, zostałem poproszony o dokonanie ich wyboru, opracowanie, a także napisanie wstępu. Zanim książka będzie dostępna, w czterech najbliższych numerach GN ukaże się cykl artykułów, w których odtworzymy przebieg zamachu, wcześniejsze przygotowania oraz wskażemy, kto i w jakiej roli w nim uczestniczył.


Wersja niepełna, lecz wiarygodna
W obiegowej opinii utarło się przekonanie, że Agca jest notorycznym kłamcą, który nigdy nie przedstawił prawdziwej wersji zamachu, przygotowań do niego oraz jego zleceniodawców. To przekonanie utrwaliły zwłaszcza głośne ekscesy na sali sądowej w 1985 r. oraz późniejsze, kiedy Agca ogłaszał się mesjaszem, ręką Opatrzności i zmieniał bądź odwoływał praktycznie wszystkie swoje zeznania. Także jego liczne wywiady oraz książka gmatwały tropy i zaciemniały obraz. Agca zapowiadał, że ujawni prawdę, gdy odzyskał wolność w ubiegłym roku, ale jak dotąd milczy. Do tego doszła gigantyczna kampania dezinformacyjna, prowadzona w mediach zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie, która miała zdyskredytować wszystkie próby dotarcia do prawdy. Kiedy jednak uważnie czyta się wyjaśnienia Agcy, wyłania się z nich spójna, logiczna i komplementarna wersja wydarzeń, którą on sam modyfikuje później w wielu szczegółach, np. ukrywając początkowo tożsamość niektórych osób, ale nie zmieniając zasadniczej chronologii wydarzeń oraz roli osób w niej występujących. Nie twierdzę, że ta wersja jest w każdym detalu prawdziwa. Proces, który rozpoczął się w 1985 r., zweryfikował wiele z jego stwierdzeń. Należy pamiętać, że przed sądem nie stanęli nigdy najważniejsi pomocnicy Agcy, zarówno Bułgarzy, jak i Turcy. Włoski sąd nie próbował także weryfikować śladów wskazujących nie tylko na bułgarski, ale i na sowiecki ślad w wyjaśnieniach Agcy, co można wytłumaczyć ówczesną sytuacją międzynarodową. Agca zawsze wskazuje na ludzi, którzy przebywali w określonym czasie i miejscu, których tożsamość została później w różny sposób potwierdzona.


Plac św. Piotra w Watykanie 13 maja 1981 r.

Audiencja generalna zaczęła się punktualnie o godz. 17. Był pogodny, ciepły dzień. Papież uśmiechnięty odkrytym samochodem wyjechał od strony Wieży Dzwonów. Obok niego w samochodzie siedział jego sekretarz osobisty ks. Stanisław Dziwisz. Samochód z papieżem powoli zaczął objeżdżać wypełniony wiernymi Plac św. Piotra. Nikt nie zwracał uwagi na młodego człowieka w szarej marynarce, który stanął w sektorze E. Jak pozostali, robił zdjęcia, a w każdym razie trzymał w ręku aparat fotograficzny. To był Ali Agca, poszukiwany międzynarodowym listem gończym turecki terrorysta i zamachowiec, oskarżony m. in. o zabicie w lutym 1979 r. Abdiego Ipekciego, redaktora naczelnego „Milliyet”, jednego z największych tureckich dzienników. W listopadzie 1979 r., w przeddzień przyjazdu Jana Pawła II do Turcji, Agca przesłał właśnie do tej gazety list, w którym groził, że zabije papieża. Później nie umiał wyjaśnić powodów tego czynu. Był muzułmaninem, ale sprawy religijne nigdy go nie interesowały. Z pewnością nie był religijnym fanatykiem. Amerykański dziennikarz Paul B. Henze twierdzi, że list jest dowodem na to, że już wtedy Agca, być może sam o tym nie wiedząc, był obsadzony w roli papieskiego zabójcy.



We Włoszech był od kwietnia 1981 r. Wiele podróżując po kraju, m.in. zapisał się na uniwersytet dla cudzoziemców w Perugii. Posługiwał się paszportem na nazwisko Faruk Ozgun. Tego dnia, gdy Agca na niego czeka, papież praktycznie jest chroniony jedynie przez żandarmów, którzy idą wokół jego pojazdu. W pewnym momencie papieski pojazd znajduje się naprzeciwko Agcy, ale Jan Paweł II jest obrócony do niego tyłem. Turek nie strzela, choć ma bardzo dogodną pozycję, gdyż papieski pojazd porusza się bardzo wolno, co chwilę przystając. Agca jednak wie, że jego chwila jeszcze nie nadeszła, a papież za chwilę po raz drugi okrąży plac. Czeka więc, aż będzie odwrócony do niego przodem, aby z odległości ok. 3 metrów wpakować weń kule z Browninga kal. 9 mm. Jest zawodowcem, świetnie strzela, słynie z opanowania i zimnej krwi, co udowodnił zarówno w czasie wcześniejszych akcji, jak i brawurowej ucieczki z najlepiej strzeżonego tureckiego więzienia wojskowego w Kartal Maltepe.


Przyjaciele z Malatyi


Poszerzmy teraz wąski kadr ze znanego zdjęcia, aby objąć wzrokiem szerszą grupę ludzi zgromadzonych niedaleko miejsca, w którym stoi Agca. Włoski sąd dysponuje takimi fotografiami. Włoscy prokuratorzy zaznaczyli kółkami cztery postacie, które były później zidentyfikowane jako prawdopodobni wspólnicy Agcy. Najważniejszym z nich jest Oral Celik, przyjaciel Agcy, o którym on sam będzie mówił, że był mu jak „brat”. To prawdopodobnie on wprowadził Agcę do grona „Szarych Wilków” – skrajnie nacjonalistycznej organizacji terrorystycznej, siejącej postrach w Turcji i poza jej granicami. Podobnie jak Agca pochodził z Malatyi, miasta w Anatolii. Celik brał udział w zamachu na Ipekciego, odegrał także ważną rolę w uwalnianiu Agcy z więzienia w Kartal Maltepe. Blisko rok wspólnie przygotowywali plan zabicia papieża, uzgadniając szczegóły i podział ról. Stanęli na placu w odległości kilkunastu metrów od siebie, Celik bliżej fontanny. Cały czas byli w kontakcie wzrokowym. Ustalili, że zaczyna strzelać ten, kto ma lepszą pozycję. Los zrządził, że papież znalazł się obok Agcy, dlatego to on skinął głową w stronę Celika i sięgnął po broń. Mierzył w tułów papieża. Czy strzelał tylko on, czy także Celik? Tej sprawy ostatecznie nie rozstrzygnięto. Agca początkowo starał się ukrywać tożsamość Celika, gdy jednak zaczął mówić, nie ulegało wątpliwości, że jego rola w przygotowaniu zamachu była kluczowa. Gdyby potwierdzono, że Celik także strzelał, mogłoby się okazać, że to właśnie jego pocisk trafił papieża w palec i lewe przedramię. Taką możliwość dopuszcza jedna z rekonstrukcji techniczno-balistycznych, analizująca tor pocisków.


Miał rzucić granaty



Nieopodal stał dobry znajomy tej dwójki – Omer Ay. Znali się od dawna. To Ay wiosną 1980 r. pomógł Agcy uzyskać fałszywy paszport na nazwisko Faruk Ozgun, z którym przyjechał do Włoch. Później razem mieszkali w Wiedniu, a w 1981 r. spotykali się RFN. W trakcie zamachu Ay nie stał w tej samej linii co Agca i Celik, lecz nieco z tyłu, w pobliżu kiosku Poczty Watykańskiej. Był uzbrojony, ale nie miał strzelać. Jego zadaniem było rzucenie w tłum granatów hukowych, które miał w torbie, aby wywołać panikę, co dawało całej grupie szanse ucieczki. Panika na placu rzeczywiście wybuchła po strzałach.


Kim jest Akif?


Czwartym zamachowcem był Sedat Sirri Kadem, przyjaciel Agcy z dzieciństwa, którego nazwisko zamachowiec długo chronił. W zeznaniach innych Turków figurował pod pseudonimem Akif. Śledczy długo się głowili, zanim na podstawie zeznań innego Turka, Yalçına Özbeya, ustalili wreszcie jego prawdziwą tożsamość. Agca mylił tropy w sprawie Akifa, ponieważ czuł się z nim blisko związany. Wspólnie chodzili do liceum Kamela Mustafy w Malatyi, choć bliżej Agca poznał go dopiero później, za pośrednictwem Celika. Kadem był członkiem lewicowej bojówki Dev-Sol, która utrzymywała kontakt z palestyńskimi ugrupowaniami terrorystycznymi. W Rzymie używał fałszywego paszportu na nazwisko Galip Ilmez. Na Placu św. Piotra był uzbrojony. Stał w innym miejscu aniżeli Celik i Agca. Miał strzelać, gdyby papież znalazł się właśnie w pobliżu niego. Posiadał opinię świetnego strzelca. Agca twierdził, że Sedat Sirri Kadem razem z nim przeszedł przeszkolenie w palestyńskim obozie w 1977 r. (to ważny wątek, do którego jeszcze wrócę). Dlatego gdy rozważano wariant zastrzelenia papieża w czasie wizytacji w jednej z rzymskich parafii, brano pod uwagę użycie długiej broni, a strzelcem miał być właśnie on. Jednak plan zamachu, którego cała czwórka miała dokonać w Watykanie, nie był ich dziełem. Byli jedynie wykonawcami. W Rzymie pojawili się trzy dni wcześniej. Nie znali miasta ani topografii Watykanu. Nigdy z bliska nie widzieli papieża ani nie wiedzieli, jaki jest przebieg audiencji generalnych. Te szczegóły były dobrze znane trójce Bułgarów, których Agca znał pod nazwiskami: Sotir Kolev, Sotir Petrov i Bayramik. W istocie byli to Todor Stojkow Ajvazov, Jelio Kolew Wasiliew oraz Sergiej Antonow. Rola tego ostatniego w całym przedsięwzięciu była najmniej ważna, ale to właśnie on, jako jedyny z Bułgarów, został aresztowany w listopadzie 1982 r. Stanął przed włoskim sądem w 1985 r. Ten jednak nie znalazł dostatecznych dowodów jego winy i zwolnił go w kwietniu 1986 roku z więzienia.


Trzy dni wcześniej. Plac św. Piotra 10.05.1981 r.


W niedzielne popołudnie wśród tłumu turystów i rzymian, przechadzających się po pustym już Placu św. Piotra, niczyjej uwagi nie zwracało dwóch mężczyzn spacerujących wzdłuż kolumnady Berniniego. Zatrzymywali się przy kiosku Poczty Watykańskiej, żywo dyskutowali i uważnie obserwowali wszystkie szczegóły. Gdyby ktoś próbował podsłuchiwać ich, toczoną w języku angielskim, rozmowę, dowiedziałby się, że wyższy i starszy nazywany jest Sotirem, a niższy hinduskim imieniem Yoginder. Sotir Kolev to pseudonim oficera bułgarskiego wywiadu Todora Stojkowa Ajvazowa, który pracował w Rzymie pod przykryciem kasjera bułgarskiej ambasady. Agca tak go opisuje: „Z wyglądu miał około 25–28 lat i około 180 cm wzrostu, czarne włosy, trochę długie opadające na ramiona, bez brody i wąsów, o szczupłej, nieokrągłej twarzy i koloru oliwkowego; miał na sobie kurtkę skórzaną typu kierowcy ciężarówki, koloru czarnego, rozpiętą koszulę”. Jego prawdziwe nazwisko Agca poznał dopiero w więzieniu, gdy w czasie jednego z przesłuchań pokazano mu album ze zdjęciami 56 osób, z których wskazał 3 Bułgarów. Z zeznań Agcy wynika, że to Ajvazov był w Rzymie mózgiem całego przedsięwzięcia. Agca poznał go rok wcześniej w Sofii. Posługiwał się wówczas fałszywym paszportem na nazwisko Yoginder Sing, tak właśnie później nazywał go Ajvazov. Używał także imienia Metin, innego pseudonimu Agcy, którym tamten posługiwał się w rozmowach telefonicznych. Tamtego popołudnia Agca po raz pierwszy zobaczył papieża, jak wyjeżdżał z Watykanu. Zaplanowali, że gdyby nie powiódł się zamach w najbliższą środę, 13 maja, spróbują ponownie 17 maja, strzelając do niego z broni snajperskiej, gdy będzie pozdrawiał wiernych w czasie modlitwy „Anioł Pański” albo gdy będzie jechał na wizytację.


Wcześniej Ajvazov zaprowadził Agcę do hotelu Isa, gdzie miał spędzić ostatnie trzy dni przed zamachem. Rano tego dnia wspólnie z Celikiem i Ajvazovem spotkali się w barze Cafe Indipendenza koło dworca Termini, a później poszli do hotelu Ymca, w którym Agca mieszkał. W hotelowym pokoju Ajvazov zapoznał ich ze swoją dokumentacją na temat sposobu poruszania się papieża po Placu św. Piotra – w niedzielę w czasie modlitwy „Anioł Pański” oraz w środę podczas audiencji generalnej. Przedstawił zdjęcia papieża w czasie audiencji, a także zdjęcia sytuacyjne z samego placu, szczególnie koncentrujące się na różnych wyjściach i wejściach na jego teren. Wtedy wybrano miejsce, z którego Agca miał strzelać. Chodziło także o to, aby w decydującym momencie nie został oślepiony przez słońce, a jednocześnie miał możliwość stosunkowo łatwej ucieczki. Następnego dnia wizja na Placu św. Piotra została powtórzona. Uczestniczyli w niej także pozostali Turcy, którzy mieli brać udział w zamachu, a więc Oral Celik, Omer Ay oraz Sedat Sirri Kadem. Wówczas też szczegółowo omówiono plany ewakuacji po zamachu, przechodząc drogę od placu pod ambasadę, gdzie w samochodzie miał na nich czekać Antonow. Już wcześniej ustalono, że gdyby strzały Agcy nie były celne, do akcji miał wchodzić kolejny zamachowiec. Jan Paweł II nie mógł żywy opuścić placu. Jak Agca powiedział w czasie składania wyjaśnień: „Nasze uzgodnienia były takie, że w każdym przypadku papież musiał zginąć”.


CZ.II




Szczególne znaczenie dla realizacji planu zamachu miały ustalenia poczynione w czasie spotkań w niedzielę 10 maja 1981 r. To był pracowity dzień dla Agcy i jego wspólników. Po południu odbyli wizję na Placu św. Piotra, analizowali zdjęcia dostarczone przez Bułgarów, wybierali najlepsze miejsce do oddania strzałów. Nie była wtedy jednak ustalona ostateczna data zamachu. Kwestia ta została przesądzona wieczorem, podczas spotkania w restauracji, nieopodal dworca Termini w Rzymie.


Trzy dni przed zamachem
Okolice dworca Termini, 10.05.1981 r.



W spotkaniu brali udział Ali Agca, Oral Celik oraz Siergiej Antonow i Jelio Kolew Wasiliew, którego Agca znał pod pseudonimem Sotir Petrov. Ponieważ plan zamachu zakładał zastrzelenie papieża na otwartej przestrzeni, brane pod uwagę były jedynie audiencje generalne oraz spotkania z wiernymi na modlitwie „Anioł Pański”. W grę wchodziły więc następujące terminy: 13, 17 oraz 20 maja. Informacja o takich terminach była zapisana na kartce, którą znaleziono u Agcy po jego aresztowaniu.


Petrov ponagla

W trakcie spotkania Wasiliew, attaché wojskowy Ambasady Bułgarii w Rzymie, nalegał, aby zamach został dokonany w najbliższą środę, czyli 13 maja 1981 r. Niezwykle istotna jest argumentacja, jakiej wówczas użył. Agca w swych wyjaśnieniach na ten temat mówi: „Sotir Petrov nalegał, aby zamach został przeprowadzony możliwie jak najszybciej z uwagi na to, że francuskie i rumuńskie służby specjalne, czyli władze polityczne tych krajów, już zdołały uzyskać informację o możliwości dokonania zamachu na życie papieża, i że prawdopodobnie informacja ta została im przekazana przez jakiegoś Bułgara, który prowadził podwójną grę. O powyższym dowiedziały się władze w Sofii, które właśnie zleciły wykonanie zamachu, a to dlatego, aby władze watykańskie, które już przez francuskie służby specjalne zostały uprzedzone o możliwości zamachu, nie podjęły środków zabezpieczających, których celem będzie uniemożliwienie przeprowadzenie zamachu. Sotir Petrov dodał, że ponieważ w tym okresie miało odbyć się we Włoszech pewne referendum, a zatem opinia publiczna będzie zajęta problemami o charakterze wyborczym i polityką wewnętrzną, to również i z tego względu przedmiotowy tydzień wydawał się być dosyć odpowiedni na przeprowadzenie zamachu, który mógł zostać dokonany bądź to w środę 13 maja, bądź później, w niedzielę 17 maja”. Ta informacja jest dowodem na to, że Agca nie kłamie. Rzeczywiście bowiem francuskie służby specjalne otrzymały informację o przygotowaniach do zamachu – co więcej próbowały, niestety, bezskutecznie, uprzedzić o tym Watykan. Alexandre de Marenches, dyrektor generalny Służby Dokumentacji Wywiadu i Kontrwywiadu (SDECE) w latach 1970–1981, potwierdził ten fakt po wielu latach, zeznając przed włoską komisją śledczą, tzw. Komisją Mitrochina. W chwili, gdy Agca składał swe wyjaśnienia, sprawa nie była znana i z żadnych innych źródeł, poza służbami bułgarskimi, które wiedziały już o zdradzie jednego ze swoich, Turek nie mógł się o niej dowiedzieć. To oznacza również, że centrala bułgarskich służb specjalnych była w kontakcie ze swymi ludźmi w Rzymie, monitorując przygotowania do zamachu. Prawdziwa jest także druga informacja przekazana przez Petrova na temat referendum. Przez Włochy przetaczała się wówczas bardzo burzliwa dyskusja w sprawie legalizacji aborcji. W chwili, gdy Agca strzelał do papieża, nieopodal na Piazza del Popolo odbywał się wielki wiec, zwołany przez komunistów na rzecz wsparcia prawa do aborcji.


Cztery dni przed zamachem


Dworzec kolejowy w Mediolanie, 9 maja 1981 r.
Przygotowania do zamachu wchodziły już w decydującą fazę. Agca uznał, że nadszedł moment, aby sprowadzić do Włoch broń, z której Jan Paweł II miał zostać zabity. Właśnie przyleciał do Mediolanu z Palmy na Majorce, gdzie przebywał od 25 kwietnia do 8 maja, zgodnie z sugestiami Bułgarów, aby nie wzbudzać podejrzeń i nie kręcić się niepotrzebnie po Włoszech. Wcześniej, z Majorki, wykonał ważny telefon do Frankfurtu, do jednego z liderów tureckiej diaspory w RFN, Musy Serdara Celebiego, z informacją: „Otrzymałem obiecane pieniądze. Teraz pojadę do Rzymu skończyć robotę”. Celebi był jednym z czterech uczestników spotkania w Zurychu w kwietniu 1981 r., gdzie ostatecznie zdecydowano o tym, kto i kiedy dokona zamachu na papieża. Formalnie był przewodniczącym Związków Idealistów Tureckich w Europie, w istocie jednym z liderów „Szarych Wilków”, ugrupowania, którego członkowie aktywnie brali udział w przygotowaniach do zamachu na papieża.



Także z Palmy na Majorce Agca dzwonił do swego znajomego ze Szwajcarii Omera Bagci, którego odwiedził w marcu 1981 r. w Olten, gdzie tamten przebywał, i u niego zostawił paczkę z bronią. Bagci, z zawodu murarz, pracował w Szwajcarii jako rzeźnik. Jak większość Turków przewijających się w tej sprawie, był członkiem „Szarych Wilków”. Prawdopodobnie kierował ich komórką w Szwajcarii. Formalnie był tylko sekretarzem i kasjerem klubu środowiskowego tzw. ogniska dla tureckich emigrantów w Szwajcarii. Agca gościł w jego domu wcześniej, podobnie jak kilka innych osób, które będą się przewijać w tej sprawie. Agca znał go pod nazwiskiem Omer Guler, dopiero w późniejszej fazie swych wyjaśnień zidentyfikował go pod właściwym nazwiskiem. Przez telefon Agca przekazał mu, że 9 maja 1981 r. wieczorem będzie na niego czekał w pobliżu dworca kolejowego w Mediolanie, gdzie ma się stawić z bronią, którą na początku kwietnia 1981 r. zostawił u niego na przechowanie. Bagci pod dworzec przybył punktualnie. W torbie miał pistolet, z którego za cztery dni Agca wymierzy w papieża.



Droga broni



Do zabicia Jana Pawła II miał posłużyć browning kal. 9 mm, idealna broń dla zawodowych morderców: niezawodny, celnie bijący, niedający dużego odrzutu. W ręku pewnego strzelca, jakim był Agca, było to śmiercionośne narzędzie. Pistolet wyprodukowała fabryka broni w Herstal w Belgii. Najpierw trafił do handlarza w Liège, a stamtąd do Zurychu, gdzie kupił go Horst Grillmayer, wiedeński handlarz bronią, którego pośrednikiem był Otto Tinttner. Od Tinttnera za 15 tys. szylingów broń i amunicję kupił Agca wraz z Celikiem w Wiedniu jesienią 1980 r. Grillmayer wykorzystywał koncesję na prowadzenie sklepu z bronią do zaopatrywania różnych mafii i gangów. Nic nie wskazuje na to, aby były nazista wiedział, w jakim celu dwóch młodych Turków kupiło u jego pośrednika 4 pistolety typu Browning i kilka paczek amunicji.

Z pewnością natomiast jego „brunatne” sympatie bardzo pasowały do roztaczanej później przez komunistyczną propagandę wersji o prawicowych ekstremistach, którzy planowali zamach na papieża. Agcę i Celika skontaktował z Grillmayerem Abdullah Catli, jeden z przywódców tureckiej mafii na Zachodzie, który przez pewien czas mieszkał wraz z Agcą i Celikiem w Wiedniu. To jemu Agca przekazywał wiosną 1980 r. zdjęcia do swych fałszywych paszportów na nazwisko Yoginder Singh oraz Faruk Ozgun, którymi się posługiwał. Prawdopodobnie on koordynował wszystkie poczynania „Szarych Wilków”, pomagających Agcy w przygotowaniu zamachu. Catli był ścigany w Turcji za kilka zabójstw, w końcu wpadł w Szwajcarii za handel narkotykami. Z więzienia szybko uciekł. Zginął w listopadzie 1996 r. w wypadku samochodowym pod Ankarą. Razem z nim jechali wówczas szef tureckiej policji, była Miss Turcji oraz ważny poseł rządzącej partii.


W Mediolanie Agca nie był sam. Wraz z nim na Bagciego czekali Oral Celik, Omer Ay oraz Sedat Sirri Kadem. Spotkał się z nimi także Włoch Sergio Paparelli, który był zainteresowany przemytem broni do Włoch. Wieczorem Turcy pojechali samochodem do Rzymu. Warto dodać, że są także przypuszczenia, że Bagci udał się wraz z czwórką zamachowców do Rzymu i kręcił się później w pobliżu Placu św. Piotra. Być może miał zapewnić im odwrót po akcji fordem taunusem, gdyby okazało się, że plan ewakuacyjny, przygotowany przez Bułgarów, zawiódł. Bagci w 1985 r. stanął przed włoskim sądem. Nie zaprzeczał, że przechowywał „paczkę” dla Agcy, ale twierdził, że nie wiedział, jaka jest jej zawartość. Podobnej treści wyjaśnienia składał także Agca, chroniąc, póki się dało, kolegów. Sąd nie dał wiary tym tłumaczeniom. Bagci za przemyt pistoletu przez granicę szwajcarsko-włoską skazany został na 3 lata i 2 miesiące pozbawienia wolności. Agca za ten sam czyn, dodatkowo do orzeczonej już w pierwszym procesie kary dożywotniego więzienia, otrzymał jeszcze rok.


6 tygodni przed zamachem
Hotel Sheraton w Zurychu, 3 kwietnia 1981 r.



Nocny bar luksusowego hotelu Sheraton w centrum Zurychu pełen był gości z całego świata. Ostra dyskotekowa muzyka zagłuszała rozmowę czterech Turków, siedzących w kącie i żywo o czymś dyskutujących. Trzech z nich już znamy: obok Agcy siedzą Celik i Celebi. Pora przedstawić czwartego uczestnika spotkania: to Bekir Celenk, znany w całej Europie biznesmen, a jednocześnie główny łącznik między turecką mafią a bułgarskimi służbami specjalnymi. Postać kluczowa dla zrozumienia logiki całego przedsięwzięcia, jakim był plan zabicia Jana Pawła II. To jemu Bułgarzy polecili zorganizowanie spotkania z Agcą latem 1980 r. w Sofii. Teraz przybył do Zurychu, aby zaakceptować techniczne szczegóły zamachu oraz poczynić ustalenia co do podziału pieniędzy. Agca mówi o kwocie 3 milionów marek, jakie mieli otrzymać bezpośredni i pośredni wykonawcy całej operacji. Pieniądze miały być wypłacone z sowieckiej ambasady w Sofii na konto Celenka. On miał, przez bank w Monachium, przekazać je Celebiemu. Gdy nadszedł sygnał, że pieniądze zostały wypłacone, można było przystąpić do „wyeliminowania papieża”, jak całą operację nazywał Agca.



autor: Andrzej Grajewski